Mam charakter zbieracza... zawsze tak miałam. Trudno mi się rozstawać z rzeczami, które przywołują wspomnienia... a już te z podróży obowiązkowo zostają! Tylko ileż można... dzieci kupują pamiątki bez opamiętania... dla siebie, dla rodziców, dla rodzeństwa, dla koleżanki... słowem dla każdego i wszystko. My "dorośli" też kupujemy tzw. ładne rzeczy... jednak jakieś granice w końcu trzeba sobie postawić :)
Karpacz jest doskonałym miejscem, na wyrobienie w sobie odporności na tandetne pamiątki "góralskie" i nie tylko. Już nawet nie mówię o ciupagach, kapeluszach czy "łoscypkach", które zdecydowanie nie należą do lokalnego folkloru, ale maskotki, klocki, poduszki... wszystko kupisz jako pamiątkę. Kiedyś w Karpaczu hitem była zgnieciona puszka piwa nabita na kawałek drewna... z napisem Karpacz... czy tylko dla mnie wydaje się to dziwne? Asia jest odporna... i ja też :) omijamy stragany szerokim łukiem.
Moja granica powstała jakieś 8 lat temu, kiedy zaczęłam pracować w biurze podróży. To był bardzo intensywny czas mojego życia. Właśnie wtedy wyjeżdżając na study toury zawsze z koleżankami zastanawiałyśmy co kupić dla zespołu i dla siebie. Pierdółkę... ale taki wyraz naszej pamięci o najbliższych. To właśnie wtedy pomyślałam sobie, przecież w każdym miejscu, nawet tym tandetnym, znajdą się pamiątkowe magnesy. Niewielka pamiątka, którą na upartego schowasz w portfelu, koszt zazwyczaj niewielki, więc super sprawa.
Mój mąż nie był już takim entuzjastą, jak na lodówce zaczęły pojawiać się pierwsze zdobycze. Stwierdził, że lodówka w takim wydaniu w ogóle mu się nie podoba i coś trzeba z tym zrobić. No i klops... gdzie przenieść nasze wspomnienia i wspomnienia naszych bliskich? Tu pomocna okazała się IKEA :) ze swoimi magnetycznymi tablicami. Najpierw była jedna, potem druga... a potem... i tu znów inwencja mojego męża, którego zdecydowanie pochłonęło to nasze małe hobby... postanowił zrobić nam magnetyczną ścianę.
Farba magnetyczna to nie jest mały wydatek, i tak de facto żeby miała sens, trzeba kilkukrotnie pomalować miejsce docelowe. Prawda też jest taka, że na takiej ścianie nie powiesimy np. magnesu ceramicznego, bo jest za ciężki. Tak więc ściana jest na "lżejsze" pamiątki, a tablice na "cięższe".
Przez te 8 lat, uzbieraliśmy ponad 100 magnesów z ponad 20 krajów. Najdalszy mamy z Meksyku i Chin od znajomych, najwięcej jest z Chorwacji - statystycznie najczęściej wybierane miejsce :). Są też polskie miejscowości Międzyzdroje, Toruń, Ciechocinek, Grabarka... aż wstyd się przyznać w kolekcji wciąż brakuje Karpacza :) przyjdzie i na to czas. Na tablicy mamy magnesy ręcznie robione i takie z dedykacją. W zasadzie każdy jeden ma swoją historię i wiąże się z jakimś przyjemnym urlopem. A oto chodzi w tym naszym małym hobby... kolekcjonować miłe wspomnienia, nasze i naszych bliskich. Dlatego też jeżdżąc tu i ówdzie zawsze znajdujemy czas, żeby odnaleźć ten jeden wyjątkowy magnes do kolekcji dla siebie i innych kolekcjonerów (bo okazuje się, że hobby bywa zaraźliwe;))
Taki pomysł, na pamiątki :) jedni zbierają kartki pocztowe, inni naparstki... my mamy magnesy :)
DZIĘKUJEMY za każdy jeden i prosimy o więcej :)
![]() |
fot. amc |
![]() |
fot. amc |
![]() |
fot. amc |
![]() |
fot. amc |
![]() |
fot. amc |
![]() |
fot. amc |
![]() |
fot. amc |
![]() |
fot. amc |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz