czwartek, 8 października 2015

Parki Narodowe Chorwacji - wspaniała czwórka

Podczas naszych wyjazdów do Chorwacji zaglądamy także do Parków Narodowych. Jest ich tam niezliczona ilość. W zasadzie możesz być w Parku lub przez niego przejeżdżać i nawet o tym nie wiesz. My zajrzeliśmy do czterech. Dwa z nich to standardowe punkty na mapie turysty w Chorwacji – Park Narodowy Jezior Plitwickich i Park Narodowy Krka. Ponadto mniej znane, co nie oznacza, że mniej piękne Park Narodowy Kornati i Kamenjak.

Z dzieckiem: tak
Z wózkiem: zależy który park, odradzam w Kamenjaku, nie potrzebny w Kornati, w pozostałych miejscach, można... choć chusta lub plecak turystyczny lepiej się sprawdzą
Buty: wygodne
Koniecznie: mapa, dowód osobisty lub paszport, Kuny, coś do picia, jedzenia - wyjazdy całodniowe



PARK NARODOWY JEZIOR PLITWICKICH
Na jeziora Plitickie wyruszamy skoro świt z samego rana :). Kawał drogi mamy do przejechania. A jedziemy z Biogradu. Park Narodowy powstał w 1928 roku na obszarze rzeki Liki niedaleko Bośni i Hercegowiny. Od 1979 roku obszar Jezior wpisany jest na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO i jest jednym z największych parków narodowych Chorwacji. Zajmuje obszar 19 479ha, leży na wysokości 400 – 1280 m n.p.m., znajdujemy tam 16 jezior połączonych ze sobą malowniczymi wodospadami i kanionami. Dla wprawnego szukacza znajdą się także jaskinie. Patrząc na liczbę turystów jaką tam spotkaliśmy można odnieść wrażenie, że jest to jeden z najczęściej odwiedzanych Parków w Chorwacji. Parkujemy, z dużym trudem. Sporo tu samochodów, sporo Polaków i generalnie sporo ludzi, więc w zasadzie za tzw. tłumem udajemy się do celu. Do wyboru kilka tras. Z określonym orientacyjnym czasem przejścia. Wybieramy taki, który pozwoli zobaczyć jak najwięcej i jednocześnie nie wykończy nas i dziecka (jak byliśmy w Biogradzie Asia grzecznie mieszkała w brzuchu u mamy, ale towarzyszył nam czterolatek). Wsiadamy w autobus i dojeżdżamy na miejsce transportem kołowym. Stamtąd ruszamy dalej, przed siebie, zgodnie z obrana trasą. Wszystko dobrze oznakowane, nie wiem czy wycieczka z wózkiem okazałaby się dobrym pomysłem, choć widziałam wielu rodziców co się z wózkami siłowali. Sporo wejść pod górę i z góry, kładki, wąskie ścieżynki, schody…. Dla chcącego nic trudnego, w końcu to całodniowa wycieczka, nie każdy maluch da radę. Warto pomyśleć czy nie zabrać plecaka turystycznego albo chusty, jest to zdecydowanie wygodniejsze rozwiązanie. Jeziora Plitwickie robią oszałamiające wrażenie. Ogrom tego jest nie do opisania, a widoki z każdym zakrętem stają się coraz piękniejsze. Tu rybki pływające w czyściutkiej wodzie, tam wodospad ni z tego ni z owego wydostaje się spomiędzy skał, wszystko mnie zachwyca. Spacerujemy swoim tempem raz po raz zatrzymując się na tzw. sesję zdjęciową, śniadanie czy po prostu odpoczynek. Każdy strumyczek, kamyczek, drzewo ma tu swoje miejsce i idealnie wkomponowuje się w krajobraz. Istnieje nawet możliwość pływania łódką, co jest dodatkową atrakcją, szczególnie dla dziecka. W takich punktach jak łódki korkuje się droga. Trzeba się uzbroić w cierpliwość. Nas zastało już głębokie popołudnie, więc tłumów nie ma, ale chyba nie chce wiedzieć jak wygląda to o wcześniejszych godzinach. Po przeprawie łódkami, odpoczywamy chwilę, korzystając z tego, że są punkty gastronomiczne, toalety i sklepy z pamiątkami. Ruszamy w drogę i się gubimy J cóż by to był za spacer jakbyśmy wszystko od początku do końca mieli zaplanowane. Coś nie zorientowaliśmy dobrze mapy, ale wyszło całkiem nieźle, bo dotarliśmy do punktu, na samym szczycie góry, z której rozpościerał się widok na wszystkie jeziora. Wow, a potem ostro w dół. Młody był już mocno zmęczony, my z resztą też. Ostatnim punktem była jaskinia, i korzystając z tego, że było to także wyjście z parku, postanowiliśmy zakończyć naszą wycieczkę. Autobus w zasadzie już stał i czekał, więc szybciutko do niego wskoczyliśmy a potem poszliśmy szukać samochodu, który gdzieś stał na tym wielkim parkingu. W aucie padamy ze zmęczenia. Droga powrotna to znowu 3 godziny, więc dość późno docieramy na kaming, ale warto było!



Park Narodowy Jezior Plitwickich, fot. soc

Park Narodowy Jezior Plitwickich, fot. soc

Park Narodowy Jezior Plitwickich, fot. soc

Park Narodowy Jezior Plitwickich, fot. soc

Park Narodowy Jezior Plitwickich, fot. soc

Park Narodowy Jezior Plitwickich, fot. soc

Park Narodowy Jezior Plitwickich, fot. soc

Park Narodowy Jezior Plitwickich, fot. soc

Park Narodowy Jezior Plitwickich, fot. soc

Park Narodowy Jezior Plitwickich, fot. soc

Park Narodowy Jezior Plitwickich, fot. soc

Park Narodowy Jezior Plitwickich, fot. soc


PARK NARODOWY KRKA
W porównaniu z Parkiem Narodowym Jezior Pliwickich, jest to całkiem młody Park. Powstał w 1985 roku i obejmuje dolinę i kanion rzeki Krka. Na obszarze 111 km2 znajdujemy tam aż 7 wodospadów. Największy ma wysokość 84,5 m. Co ciekawe, na końcu wędrówki, mamy możliwość kąpieli pod jednym z wodospadów J bajeczne miejsce, pod warunkiem, że nie ma zbytniego tłoku J, ale o tym za chwilę. Startujemy z samego rana, mamy dość blisko, więc praktycznie cały parking dla nas. Jedyny minus tego jest taki, że nie ma tłumu za którym można iść J
Trasę można rozpocząć dwojako, albo piechotą zejść do koryta rzeki, lub skorzystać z autobusów, które regularnie kursują. Jeśli zdecydujecie się na wózek, to nie polecam zejścia, na piechotę. Jest stromo w dół, wózek nie da rady. Lepiej w takim wypadku skorzystać z autobusu. My idziemy pieszo w zasadzie nie wiem czemu. Pierwszy krok, który stawiam na kładce, przewieszonej nad wodami rzeki Krka, pozostanie ze mną na długo. Turkusowa, przezroczysta woda, odkryła przed nami wszystkie swoje tajemnice. Spacer po Parku Narodowym Krka trwa zdecydowanie krócej niż po Jeziorach Plitwickich, jest zdecydowanie mniejszy, jednakże tak samo, a kto wie czy nie bardziej, zapiera dech w piersiach. Gra świateł, na tafli wody, niespotykane kolory, a także mnogość fauny i flory pozostają w pamięci na długo. Spacerujemy swoim tempem, raz po raz zatrzymując się i podziwiając otaczające nas piękno. Zwieńczeniem spaceru jest miejsce, w którym można doświadczyć kąpieli „pod wodospadem”. Wszystko byłoby bajecznie… tylko po co te tłumy J jednakże, możliwość jest, więc warto zabrać strój kąpielowy i ręczniki. Zatrzymujemy się tu na chwilę, jest punkt gastronomiczny, toalety i fantastyczny widok na wodospad na rzecze Krka. Po godzinie pomału wracamy do samochodu, tym razem już korzystamy z autobusu, perspektywa wspinaczki jakoś nas nie przekonuje. Polecam Park Narodowy Krka, szczególnie poza sezonem.

Park Narodowy Krka, fot. amc 
Park Narodowy Krka, fot. amc
Park Narodowy Krka, fot. amc

Park Narodowy Krka, fot. amc  
Park Narodowy Krka, fot. amc 

Park Narodowy Krka, fot. amc

Park Narodowy Krka, fot. amc

Park Narodowy Krka, fot. amc

Park Narodowy Krka, fot. amc

Park Narodowy Krka, fot. amc

Park Narodowy Krka, fot. amc

Park Narodowy Krka, fot. amc


PARK NARODOWY KORNATI
Wycieczka zorganizowana bezpośrednio z Biogradu. Jeśli jesteście poza sezonem, nie dajcie się nabrać na tekst typu – to już ostatni nasz rejs w tym roku, albo kończymy sezon właśnie tym rejsem. Gwarantuję Wam, że tak nie jest. Póki są turyści, będą rejsy.
Wypad całodniowy, z wyżywieniem. Park Kornati, 89 wysepek i raf, które są elementem archipelagu Kornati, powstałych w 1980 roku. Starujemy z samego rana, stateczek może niewielki, ale zmieścił sporo turystów. W samym parku możliwości wczasowania są niewielkie, a samo zwiedzanie musi się odbywać zgodnie z pakowym regulaminem. W parku znajduje się kilka hoteli, otwartych sezonowo. Sporo tu żeglarzy. Sama podróż, może się dłużyć szczególnie dziecku (około 3h). Malownicze wyspy raz po raz wynurzają się z morza, ukazując krajobraz jak z kosmosu. Na tle niebieskiego nieba, wszystko wygląda jakby było z bajki. W końcu dopływamy do wyspy Dugi Otok, i tam naszym oczom ukazuje się przepiękne wybrzeże klifowe. Najwyższe z nich sięgają 166 m n.p.m. i są swego rodzaju ochroną dla całego archipelagu wysp Kornati. W tym miejscu nasz statek zawrócił i wpłynął do zatoki Telascica. W międzyczasie zjedliśmy lunch i najedzeni, gotowi byliśmy na wycieczkę. Zatoka, jest jedną z największych na wschodnim Atlantyku. Znajduje się w południowej części wyspy Długi Otok, tak więc zaczynamy naszą wycieczkę od wspinaczki na klify. Spacerujemy leśną, dość stromą ścieżką. Widok jaki rozpościera się z góry jest oszałamiający. Szkoda, że nie możemy zostać dłużej, żeby napawać się tym spokojem. Dziarsko postanawiamy, że chcemy jeszcze zobaczyć słone jezioro Mir. Miejsce bardzo klimatyczne. Jezioro ma specyficzny ciemny kolor, co zdecydowanie nie zachęca do kąpieli. Jednak nie zrażamy się tym, próbujemy. Tłum turystów sprawia, że woda jest dość mocna zamulona. Woda cieplutka i mega słona, aż na skórze zostaje osad. Miłe ochłodzenie w upalny dzień. Nasz pobyt w Zatoce dobiega końca (trwa niemal 3 godziny). Powrót upływa nam na błogim lenistwie. Zmęczenie bierze górę, w sumie to nawet leżaczki by się przydały, niestety korzystamy jedynie z uroków pokładu i to wystarcza. Wyjazd bardzo udany. Przepiękne widoki pozostają przy mnie na długo.



Park Narodowy Kornati, fot. soc 
Park Narodowy Kornati, fot.amc

Park Narodowy Kornati, fot. amc

Park Narodowy Kornati, fot.amc

Park Narodowy Kornati, fot. amc

Park Narodowy Kornati, fot. amc

Park Narodowy Kornati, fot. amc

Park Narodowy Kornati, fot. amc

Park Narodowy Kornati, fot. amc

Park Narodowy Kornati, fot. amc

Park Narodowy Kornati, fot. amc

Park Narodowy Kornati, fot. amc

Park Narodowy Kornati, fot. amc


PARK NARODOWY KAMENJAK
Przeczytałam ostatnio, że Park Narodowy Kamenjak znajduje się na liście dziesięciu najbardziej poszukiwanych i najciekawszych ukrytych plaż w basenie Morza Śródziemnego (Lonely Planet, wpływowy przewodnik na świecie). Park Narodowy znajduje się na południe od Puli, przy miejscowości Premantura. Pierwszy raz idziemy tam na piechotę, z wózkiem. Oj to fatalny pomysł. Dochodzimy w sumie jedynie do pierwszej plaży, i wózek zostawiamy w lesie, licząc trochę na to, że będzie tam stał jak wrócimyJ. Chwilę kręcimy się po plaży, kamienistej a w zasadzie skalistej. Znajdzie się tam miejsce, w którym dziecko może się popluskać, ale generalnie wejścia do wody są strome a kamienie śliskie. Usiedliśmy w barze przy plaży kupując dwa piwka na 4 osoby, bo cena była kosmiczna. I tak spędziliśmy godzinkę w miłym chłodzie drzew. Asia bawiła się na placu zabaw (chyba nie tak do końca ktoś sprawdza bezpieczeństwo takich miejsc, ale w końcu są wakacje, czepiać się nie będę, ale dziecko w zasięgu wzroku miałam) i ciężko ją było stamtąd zabrać. Wycieczka piesza na Kamenjak, tak, czemu nie… jak już zejdziemy z zakurzonej drogi i będziemy spacerować wzdłuż morza, jest to bardzo przyjemny spacer. Na piechotę z dzieckiem nie przejdziemy całego Parku, z wózkiem w ogóle odpada. Można spróbować wypożyczyć rower. Widziałam sporo takich rodzin, które w ten sposób zwiedzały i myślę, że jest to trafiony pomysł.
Za drugim razem, zabieramy samochód. Wstęp do Parku jest wtedy płatny. I uwaga, jeśli napisane PREPAID ONLY, to znaczy, że trzeba najpierw w centrum Premantury, w siedzibie Parku, kupić bilet. A dopiero potem jechać do takiego wejścia. I tak też robimy. Mapka otrzymana do biletu w sposób orientacyjny określa położenie plaż na Kamenjaku. De facto, mimo, że dróg jak na lekarstwo, mimo, że są drogowskazy, można zabłądzić. Postanowiliśmy pojechać na najbardziej na południe wysuniętą plażę Kolombarica. Auto zostawiamy na niewielkim parkingu i próbujemy znaleźć ów plaże. Jak się później okazuje, wystarczyło 200 m wyżej pojechać byłoby łatwiej. Wędrujemy lasem, raz po raz znajdując jakieś cichutkie, malownicze miejsca gdzie można zaszyć się i odpocząć. Nic jednak co pozwoli nam czuć się bezpiecznie mając na uwadze dziecko. W końcu dochodzimy do jakiegoś miejsca, które na początku wydawało nam się opuszczone. W wysokich suchych trawach kilka stołów i ławek. Za chwile te kilka stołów i ławek, zamienia się dodatkowo w domki, huśtawki, stoły do ping ponga i karuzele. Okazuje się, że trafiliśmy do Baru Safari, no i w konsekwencji na plażę, o którą nam chodziło. Przepiękny widok na latarnię morską, plaża skalista, ale na tyle płaska, że dziecko może sobie po niej wędrować, wejście do wody łagodne, aczkolwiek, dno zdradzieckie. Śliskie kamienie, liczne wąwozy podwodne nie napawają mnie optymizmem jeśli chodzi o Asię. Ona jednak nie zamierza wchodzić do wody, woli zbieranie kamyczków. W sumie nie dziwie się, strasznie wieje. Zebrałam w sobie sporo silnej woli, żeby jednak zamoczyć się w wodzie i spróbować snorkelingu. Fantastyczna sprawa, czyściutka woda i mnogość stworzeń podwodnych uczyniła ten dzień niezapomnianym. Długo nie siedzimy na plaży, jednak za duży tłum, na naszej kampingowej, zdecydowanie przyjemniej J. Na samym Kamenjaku można chyba spędzić cały urlop, codziennie udając się na inna plażę. Urocze miejsce, magiczna aura błękitnego morza i skalistych plaż. Chciałabym tam kiedyś wrócić, żeby zobaczyć więcej…

Park Narodowy Kamenjak, fot. amc

Park Narodowy Kamenjak, fot. amc

Park Narodowy Kamenjak, fot. amc

Park Narodowy Kamenjak, fot. amc

Park Narodowy Kamenjak, fot. amc

Park Narodowy Kamenjak, fot. amc


Parki Narodowe w Chorwacji to magiczne miejsca, warto do nich zaglądać. Choć przepełnione są turystami, bo każdy chce zobaczyć, dotknąć, doświadczyć tej magii, ja polecam. Warto zobaczyć, że są takie miejsca na ziemi, odnaleźć w nich swój spokój.

Każdy Park ma swój regulamin, warto do niego zajrzeć.


PS. Endomondo nie włączoneJ będąc w Biogradzie jeszcze nie miałam tej aplikacji (nawet nie wiem czy istniała), a w Kamenjaku po prostu zapomniałamJ

PS. Wszystkie zdjęcia są naszymi autorskimi, jeśli chcesz wykorzystać... podaj źródło. Dziękuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz