Stało się... weszliśmy na Śnieżkę. Na własnych nogach, bez noszenia na rękach, bez wyciągów, plecaków i innych wspomagaczy. Pomału, konsekwentnie i z dużym zapasem czasu, cierpliwości i pomysłów na to by droga się nie znudziła. Było fantastycznie.
Mamy ten komfort, że aby wyjść w góry, nie musimy nigdzie jechać. Wychodzimy z domu i maszerujemy. Miałam, więc czas zastanowić się nad tym jak zorganizować wejście na Śnieżkę, żeby było jak najbardziej komfortowo, z dobrą pogodą i żeby Asia chciała chcieć.
Zaczęłam od "roztrenowania" - krótkich tras, które nie są wymagające, a które pozwolą na sprawdzenie jak dziecko sobie radzi z dużą ilością kilometrów. Zaczęliśmy więc wczesną wiosną, był Chojnik, Krzyżna Góra (2,5 km), Perła Zachodu z Jeleniej Góry (6km), Budniki (z Kowar do Karpacza 12 km), Srebrny Potok (9 km), Samotnia (14 km), Borowice - Przesieka (4,5 km).
Drugim elementem mojego planu to było oswojenie dziecka z myślą, gdzie będzie szła. Łatwość zadania polegała na tym, że my Śnieżkę prawie z okien widzimy. Każdorazowe wyjście na spacer, to była rozmowa. Pytania czy chce, czy da radę, czy wie jak to daleko? Tak długo o tym rozmawiałyśmy, że któregoś dnia to Asia przejęła inicjatywę, mówiąc, że idzie na Śnieżkę i trenując z plecakiem.
Wybór trasy. To była trudna decyzja. Od początku wiedziałam, że wyciąg nie wchodzi w grę. Miało być pieszo. Jednak opcji jest kilka, każdy musi dostosować trasę do swoich możliwości a przede wszystkim do możliwości dziecka. Poniżej opcje ze startem z Polski (Czesi mają gondole na samą Śnieżkę)
1. Wyciąg na Kopę - Dom Śląski - Śnieżka. Trasa łatwa, w zasadzie dla każdego. Najprostsza z możliwych.
2. Łomniczka - Dom Śląski - Śnieżka. Trasa trudna, do Łomniczki bardzo łagodna, nawet z wózkiem można się na spacer wybrać, jednak później zaczyna się wspinaczka. Mocno w górę, męcząco. Ja bym się z dzieckiem w tą stronę nie wybrała (w dół jest dużo lepiej, więc można zostawić tą opcję na powrót)
3. Biały Jar - Kopa - Dom Śląski - Śnieżka. Ta trasa daje w kość od samego początku. Wejście na Kopę Białym Jarem jest bardzo męczące. Jest długo, stromo pod górę. Nawet w dół jest nieprzyjemnie schodzić. Zdecydowanie nie lubię i zdecydowanie nie polecam z dzieckiem.
4. Wang - Samotnia- Strzecha Akademicka - Dom Śląski - Śnieżka (można krócej z pominięciem Samotni od razu ruszyć z Karpacza na Strzechę). Bardzo przyjemny szlak, ale też bardzo długi, oczywiście pod górę. Jednak po drodze sporo schronisk a droga bardzo malownicza. Najtrudniej jest za Strzechą Akademicką, potem to już jakoś idzie :)
5. Sowia Dolina - Jelonek - Śnieżka. Ten szlak też zaczyna się mocno pod górę (jak do Białego Jaru), za Jelonkiem idzie się już zdecydowanie lepiej.
6. Przełęcz Okraj - Jelonek - Śnieżka. Długa trasa, stopniowo pnie się pod górę, jednocześnie jest bardzo przyjemna, bo nie ma stromych podejść. W zasadzie najtrudniej jest za schroniskiem Jelonek, a tak myślę, że trasa do pokonania przez każdego. Tą trasą weszliśmy na Śnieżkę My :)
Aby dostać się na Okraj z Karpacza (bez własnego samochodu), trzeba poruszać się komunikacją prywatną. Bilet najlepiej kupić wcześniej, w jednym z biur podróży w Karpaczu (żeby nie okazało się, że kierowca was nie zabierze z powodu braku miejsc). Busy jeżdżą 3 razy dziennie. Wybierzcie ten najwcześniejszy, żeby wejść na Śnieżkę będziecie potrzebować dużo czasu.
Z przełęczy Okraj w stronę schroniska Jelonek prowadzą 3 szlaki (niebieski, czerwony i żółty). Niebieski prowadzi przez Skalny Stół, czerwony bardzo przyjemny prowadzi trasą edukacyjną przygotowaną przez Czechów nt. jeleni, żółty podobno spacerowy i podobno można wybrać się z wózkiem (nie trafiliśmy na niego, więc pisze podobno, opierając swoją wiedzę o znaki które można znaleźć na Okraju).
My zabłądziliśmy już na dzień dobry, bo żółty szlak się rozmył, więc ratując się poszliśmy za tłumem i znaleźliśmy czerwony. Było nam wszystko jedno, więc ruszyliśmy dalej. Szlak w przeważającym stopniu wyasfaltowany, z tablicami informacyjnymi nt. siedlisk jeleni w najbliższej okolicy edukacyjny. Są przygotowane miejsca odpoczynku dla turystów. Na początku każdej wędrówki Asia ma kryzys. Zawsze jest protest, potem jest zmiana tematu, chęci na przytulanki i buziaki, oby iść wolniej. Ten moment jest dla nas najtrudniejszy do pokonania. Trzeba zastosować zmieniacze tematu na tyle sprytnie, żeby dziecko wciąż chciało iść. Standardowo przebijamy piątki ze szlakiem, bawimy się w zagadki, w kolory, żeby tylko coś mówić. Wprowadziłam zasadę nie zatrzymujemy się, bo takie częste postoje dezorganizują cały rytm marszu, więc nawet bawiliśmy się w berka czy w chowanego, oby do przodu. Na tym etapie zastanawiałam się czy damy radę. Przerwy oczywiście też były, ale nie co dwa kroki, tylko w wyznaczonych do tego miejscach. Dotarcie do schroniska zajęło nam około 2 godziny. Tu posiedzieliśmy chyba z godzinkę. Odpoczynek na regeneracje sił, na patrzenie w niebo i zgadywanie kształtów chmur. Tu też był czas zapytać Asię czy da radę iść dalej? A ona jak w transie idziemy i już... więc poszliśmy.
Asia też od tego momentu miała już zupełnie inny humor, więc szło się o niebo lepiej. Tempo mieliśmy dość wolne, dostosowane do najmłodszego uczestnika wyprawy. Nowa zabawa polegała na wchodzeniu na słupki graniczne i sprawdzaniu jaka Asia jest wysoka. Dzięki temu, nawet się nie zorientowaliśmy jak szybko nam szło. Oczywiście były przerwy, tu przysiedliśmy, tam przysiedliśmy. Przed samą Śnieżką było chyba najtrudniej, bo przecież ona tak blisko a jednak wciąż daleko i też tempo zwolniło.
Na szczyt dotarliśmy po 5 godzinach od startu wędrówki. Schronisko na Śnieżce rozczarowuje. To nie to samo co kilka lat temu, to w zasadzie parodia schroniska. Osoba, która pozwoliła na taką dewastacje tego miejsca powinna ponieść za to karę. Nie ma miejsc do siedzenia, nie ma stolików, sale pozamykane, toaleta płatna 3 zł!!! A kolejka do bufetu na 30 osób. I tak mityczne spodki na Śnieżce, są już faktycznie tylko historią. Z przykrością muszę stwierdzić, że tego miejsca nie mogę polecić. Natomiast na szczycie znajduje się też czeska poczta, sprzedająca nie tylko znaczki i widokówki :) jest miejsce żeby usiąść, zjeść i nacieszyć się widokami (można płacić złotówkami). Myślę, że to doskonała alternatywa dla tego co znaleźliśmy w polskim schronisku (w zasadzie to nie wiem czy spodki mają jeszcze status schroniska).
Asia była zachwycona, dostała medal zdobywcy Śnieżki :) medale to dobre motywatory do wędrówek (musimy mieć jednak pewność, że damy radę je kupić będąc na szczycie, więc nie zdradzajcie się wcześniej, że dziecko taki medal dostanie).
Wracaliśmy mijając Dom Śląski, Kotłem Łomniczki. Powroty zawsze idą szybciej :) Ostatnią przerwę zrobiliśmy w schronisku Łomniczka, a potem niemal biegnąc dotarliśmy do domu. I przyznaję bez bicia, wzięłam Asię na barana ostatni kilometr przed domem. Była zmęczona i było to widać, a była taka dzielna, że nie miałam serca jej odmówić :)
Planując wejście na Śnieżkę:
- weźcie pod uwagę długi horyzont czasowy - wyjście na Śnieżkę to nie godzinka czy dwie, ale cały dzień,
- nie zakładajcie wejścia za wszelką cenę - nie dacie rady, trudno - będą inne okazje,
- zastanówcie się jakie zabawy możecie wymyślić podczas wędrowania (my mamy krótkofalówki, które też doskonale się sprawdzają),
- sprawdźcie pogodę, lepiej, żeby nie padał deszcz,
- do plecaka trzeba spakować: ubrania na zmianę (jak się da buty też), chusteczki wilgotne, prowiant, wodę, mapę, dowody osobiste (będziecie przy granicy państwa), krem na słońce, podręczną apteczkę (plastry, octanispet, coś przeciwbólowego), pieniądze,
- dobierzcie trasę zgodnie z własnymi możliwościami,
- włóżcie wygodne buty,
- pamiętajcie, że jesteście w Parku Narodowym i obowiązują odpowiednie opłaty i zasady postępowania.
Ja wiem, że to raptem 1602 (1603) m n.p.m., że to nie wyjście na everst... ale dla mnie to było ważne wydarzenie, i po reakcji mojego dziecka widzę, że ona też to mocno przeżyła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz